Są
takie dni w miesiącu kiedy doba zdecydowanie jest za krótka.
Po pracy trzeba pójść na umówioną od kilku miesięcy
wizytę do lekarza, odebrać buty od szewca, po drodze wstąpić na
pocztę i do apteki, posprzątać w domu i przygotować coś do
jedzenia, a i jeszcze dobrze by było zadbać o siebie. Może jakiś
trening albo chociaż wieczorna maseczka. Od kumulacji zadań zaczyna
nam się kręcić w głowie, a kiedy przychodzi wieczór
okazuje się, że już na nic nie mamy siły i ochoty. Tak wiem, są
takie dni i mi kiedyś także zdarzało się, że zwyczajnie nie
ograniałam. Obecnie mam wypracowany system planowania, który
w znacznej mierze się u mnie sprawdza. Być może już kiedyś o nim
słyszałaś lub czytałaś, jeśli tak to będzie to krótka
chwila przypomnienia, jeśli nie, zapraszam do lektury.
Planowanie
i zapisywanie
Staram
się planować każdy miesiąc z góry. Zawsze na początku
nowego miesiąca notuję (w kalendarzu ) punkty, które muszą
zostać zrealizowane, nazywam je elementami stałymi jest to np.
wizyta u lekarza, urodziny koleżanki, odwiedziny u rodziców,
urlop. Następnie zaczynam planowanie każdego tygodnia. Wygląda to
tak, że np. rozpisuję plan treningowy, notuję kiedy powinnam oddać
książki do biblioteki, planuję naukę języka angielskiego lub
zaznaczam datę spotkania ze znajomymi. W następnej kolejności
planuję każdy dzień i sprawy bieżące z nim związane (zazwyczaj
robię to dzień wcześniej wieczorem ), biorąc poprawkę na to, że
w każdej chwili może wydarzyć się coś, co zburzy mój plan
dnia. Może to być niezapowiedziana wizyta dawno niewidzianej
znajomej lub inny nagły przypadek. Nie tworzę planu ponad siły,
zazwyczaj jest to plan realny. Notuję sobie dwa, trzy punkty, które
koniecznie muszę zrealizować np. zakupy, trening, spotkanie z
koleżanką, opłacenie rachunków czy nauka angielskiego.
Jeśli wiem, że kończę pracę o 17 i muszę koniecznie pójść
np. do fryzjera to na ten dzień przeznaczam drobne zadania do
wykonania np.: krótszy trening po powrocie do domu, albo
opłacenie rachunków. Nie zaplanuję na wielkich zakupów
i przygotowania obiadu na dzień kolejny, bo wiem, że zwyczajnie się
nie wyrobię. Mam nadzieję, że wiesz o co mi chodzi :)
Jeśli
chodzi o planowanie i listę rzeczy do zrobienia to tak naprawdę
możesz wynotowywać wszystko co chcesz zrobić, zaczynając od
rzeczy bardzo ważnych do błahych. Mi osobiście czasami zdarza się
zapisywać sprawy, o których szybko zapominam lub nie chcę
pamiętać np. to że muszę zrobić porządek w szafce na przyprawy
:). Jeśli takie zadanie zanotuję jest większe prawdopodobieństwo,
że je zrealizuję, czasami z bólem serca, ale zrealizuję.
Notowanie jest dla mnie swojego rodzaju deklaracją przed samym sobą,
że trzeba „wziąć byka za rogi” i podjąć się wyzwania :)
Ogromną
frajdę sprawia mi skreślanie, zadań, które już wykonałam.
Jestem także wielką fanką nie tylko robienia, ale także
realizowania postanowień noworocznych. Niezmiernie cieszę się
kiedy przychodzi Nowy Rok a ja z zapałem notuję zadania, które
chcę wykonać przez kolejne dwanaście miesięcy.
Na
koniec dodam, że taki system planowania sprawdza się także
w mojej pracy zawodowej. Nie traktuję tego jako rodzaju kontroli, a jako
metodę, która ma mi pomóc w realizacji planu. Nie
jestem też osobą uzależnioną od planowania (choć teraz z
perspektywy czasu mogę stwierdzić, że kiedyś byłam), zdarzają
mi się takie dni, kiedy kartka w kalendarzu jest pusta i świat się
nie kończy.... naprawdę ;). Najważniejsze, to znaleźć złoty
środek, ponieważ planowanie, ma być usprawnieniem naszego
codziennego życia i nie powinno sprawować nad nim żadnej kontroli.
Komentarze
Prześlij komentarz